Zdjęcia Strona
główna
Żule są tu miłe i pomocne, zagadują grzecznie, dopytują się,
doradzają. Prawie brak Murzynów, widzieliśmy ich tylko 2-3 razy w jakimś
parku i w sklepie w jakimś większym mieście. Za to sporo Latynosów. Często
nie mówią po angielsku, ale nie przeszkadza to im, żeby pracować np. w
supermarkecie.
Informacja z lokalnej gazety: W Cedar City, Utah zastrzelono 26 latka, który
włamywał się do motorhome, w którym małżeństwo spędzało wakacje.
No arrests have been made.
Benzyna po 3-3,30$ za galon, ale okazuje się, że wciąż za tania. Wciąż
pary dziadków suną wielkimi autobusami ciągnącymi samochody. Wciąż
zostawia się na parkingu warczący samochód i idzie do sklepu na 15
minut. Wszystko podporządkowane lobby samochodowemu, bez samochodu w
większości miejsc po prostu nie da się żyć, bo nie ma chodnika, żeby
pójść, nie ma autobusu, żeby podjechać.
Zresztą i tak potrzeba i umiejętność chodzenia już tu zanika. W szpitalu,
gdy Paweł miał zostać na noc, a ja miałam iść do hotelu, zapytałam, czy jest
jakiś hotel within walking distance. Usłyszałam, że nie, absolutnie
nie, trzeba wziąć taksówkę. W końcu iść do hotelu nie musiałam, ale
następnego dnia okazało się, że hotel, w którym się zatrzymaliśmy, do
którego skierowali nas w szpitalu, znajdował się na przeciwnym końcu miasta
niż szpital i między jednym a drugim budynkiem było... 4km. Oczywiście po
drodze ze szpitala do hotelu minęliśmy mnóstwo innych hoteli podobno not
within walking distance.
W Utah i Colorado samochód można prowadzić od 16 lat, czyli każdy głupi,
narwany nastolatek może usiąść za kierownicą. Gdzie się da, wszędzie
drive-in, nawet z kinami próbowali, ale nie wyszło. Ulice zazwyczaj nie mają
zwartej fasady budynków, bo przecież przed każdym biznesem musi być wielki
parking, więc budynki stoją w głębi, a przed nimi rozlane placki nierównego
asfalty, tak by można podjechać pod same drzwi. W każdym parku narodowym są
informacje, że zanieczysznie powietrza wzrasta, drastycznie zmniejsza się
widoczność, w Wielkim Kanionie to już teraz niewiele widać, tylko że nic z
tego nie wynika.Napisali na ulotce, przy okazji zmarnowali trochę papieru,
napisali na tablicy, ale nikt nie odważy się zamachnąć na lobby samochodowe
i nikt nie zrobi nic, co mogłoby choć trochę ograniczyć wygodę wszędzie
wożących swoje tyłki Amerykanów, sunących sznurem gas guzzlerów i
podziwiających Kanion zza szyb i zza spalin.
Najbardziej Amerykanom i Stanom zazdroszczę nie tych gór, skał, kanionów,
wąwozów i krajobrazów. Nie tego, bo żeby obejrzeć takie widoki zawsze
można pojechać sobie na wakacje. Najbardziej zazdroszczę im tego,
że przed sklepem, na parkingu w parku narodowym, czy na kempingu
można zostawić niespięte, obładowane rowery i nikt się do nich nawet
nie zbliży. Można porzucić bagaż na kempingu, nie schowany w namiocie
i pojechać na wycieczkę, a po kilku godzinach torby będą leżały tam,
gdzie je zostawiliśmy. Nawet w Scotsdale, gdy spytaliśmy miejscowego,
czy można przed sklepem zostawić rowery, powiedział, że chyba by je spiął,
ale o bagaż to by się nie martwił.
Od czasu naszego ostatniego pobytu w Stanach w supermarketach nastąpił
rozwój technologii. Przy kasach pojawiły się małe płaskie ekrany do obsługi
kart płatniczych. Samemu przeciąga się kartę i składa podpis na ekranie, a
nie na papierze. Nikt oczywiście nie sprawdza podpisu na ekranie z tym na
karcie i generalnie nikogo nie obchodzi, czyja to karta i kto nią płaci,
byle pieniądze przepłynęły. Mamy tylko jedną kartę kredytową, jest na Pawła,
ale i ja mogę nią bez problemu płacić, nawet, gdy z góry zastrzegam, że
karta nie jest moja. Mówią wtedy "OK" i każą podpisać swoim(!) nazwiskiem. W
hotelach, na kempingach często zabierają kartę, coś z nią tam robią, po
całej tej operacji często nie dostaje się żadnego potwierdzenia, jaka
operacja i na jaką sumę została wykonana. Po zastanowieniu się wychodzi mi,
że musi się to opierać na zaufaniu i uczciwości obu stron, bo inaczej nie
mogłoby w ten sposób działać.
W sklepach są też czasami pakowacze. Często są to dorośli, czasem starsi
pracownicy, nie młodzież, która zbiera na wakacje. Próbowaliśmy dopytać się
na jakiej zasadzie są zatrudnieni, czy pracują głównie za napiwki, bo często
chcieli nam zanosić "do samochodu" 3 niepełne reklamówki. Dowiedzieliśmy
się, że podobno napiwki nie są wymagane, że to taki dodatkowy service
sklepu, ale nie do końca w to wierzymy, że nikt tu nie oczekuje napiwków,
tym bardziej, że kiedyś w kolejce słyszeliśmy, jak facet ironizował
zwracając się do takiego pakowacza: Now I'll write you a check for
$1000
Mieliśmy kupić super drogie (ok. 400zł) i super lekkie maty Thermarest,
ale ze względu na cenę i doświadczenie z poprzednimi matami samopompami
i po tym, jak przeczytałam w internecie, że raczej nie nadają się na
południowy-zachód USA, nie kupiliśmy. I całe szczęście, bo w tych suchych
kolcach i kaktusach mogłyby nie przeżyć jednej nocy. Dobrze też, że nie
wymieniliśmy przed wyjazdem namiotu, w którym po kilku latach zaczęła
przeciekać podłoga, bo porobiły się w niej liczne drobne dziurki. Tutaj
przez podłogę przechodzą na wylot całe badyle i cieńsze i grubsze kolce,
a więc ani nowy namiot, ani samopompy by tego nie przetrzymały.
Zdjęcia Strona
główna